Dynamika zmiany życia. Małe co nieco o nurcie psychodynamicznym

Kiedy laik myśli o psychologii i psychoterapii, przed oczami ma nierzadko gabinet psychoanalityczny z początków dwudziestego wieku. Na ścianie tegoż gabinetu zapewne wisi portret Freuda (koniecznie ten słynny, z cygarem w dłoni). Psychoanaliza jest, rzecz jasna, nauczana do dnia dzisiejszego na uniwersytetach – tyle, że w ramach kursu z historii myśli psychologicznej. Każdy wielki przodek wydaje jednak na świat znakomitych potomków – takim potomkiem freudowskich koncepcji jest terapia psychodynamiczna.

Zgadnę, kotku, co masz w środku

Gdybyśmy wszyscy kierowali się jedynie uświadomionymi motywami, prawdopodobnie nie byłoby na świecie przemocy, uzależnień i toksycznych związków. Wszyscy ludzie niestrudzenie dążyliby do sukcesu oraz samorealizacji. Widzimy jednak, że taki wonderland jest jednak dość odległy. Jak wytłumaczyć więc rozdźwięk pomiędzy tym, że wszyscy dążymy do szczęścia, a jednocześnie często podejmujemy fatalne w skutkach decyzje? Terapeuci psychodynamiczni tłumaczą to istnieniem u każdego człowieka sfery podświadomości. Skrywa ona wiele pragnień, lęków i dążeń, z których – na przykład z powodu wstydu lub zakazów społecznych – nie zdajemy sobie sprawy. Użyjmy przykładu z puli miłosno-związkowych: świadomie pani X pragnie znaleźć mężczyznę, z którym założy szczęśliwą rodzinę. W dzieciństwie była jednak krzywdzona przez swojego ojca, dlatego od tej pory boi się mężczyzn i podświadomie… nie chce wejść w związek. Dlatego też za każdym razem, gdy pojawia się przy niej czarujący mężczyzna, ona „odkrywa” w nim jakąś wadę, prowokuje kłótnię lub… wyjeżdża do pracy „o jakiej zawsze marzyła” w innym mieście. Związek się kończy, X płacze przyjaciółkom, że znowu trafiła na… (tutaj można wstawić dowolne epitety). Na poziomie świadomym szukała miłości i bliskości. Podświadomie jednak „sabotuje” wszystkie swoje związki. Ukojenie może przynieść „wypowiedzenie niewypowiedzianego” i uświadomienie sobie co (lub kto) tak naprawdę kieruje naszym życiem. Brzmi znajomo? O tak. Psychoanalitycy również dostrzegali wewnętrzne konflikty, jakie rozgrywają się wewnątrz nas samych.

Pradziadek Zygmunt

Terapia psychodynamiczna nie jest jednak tym samym, co pierwotna psychoanaliza. Łatwo rzucającą się w oczy różnicą jest chociażby to, że w terapii psychodynamicznej pacjent ma kontakt wzrokowy z terapeutą – w psychoanalizie leżał on na kozetce (która stała się niemal symbolem psychoterapii). Podstawową różnicą nie jest jednak ułożenie ciała pacjenta i terapeuty, lecz zakres wolności osoby, która zgłasza się po pomoc -psychoanaliza zakładała, że człowiek właściwie nic o sobie nie wie i rolą psychoanalityka jest go „prześwietlić”. Terapia w nurcie psychodynamicznym opiera się zaś na założeniu, że pacjent jest wolnym człowiekiem i na ogół wie, co mu służy, a co przynosi szkodę.

Komu pomoże terapia psychodynamiczna

Terapię psychodynamiczną cechuje bardzo wysoka skuteczność, jeśli chodzi o leczenie poważnych zaburzeń osobowości – na przykład osławionego typu borderline. Dzieje się tak dlatego, że źródło ich występowania często tkwi już w najwcześniejszej relacji z matką, której terapeuci pracujący w omawianym nurcie starannie się przyglądają. Forma pomocy, jaką jest terapia w nurcie psychodynamicznym, na pewno pomoże także w leczeniu zaburzeń psychotycznych, ułatwi rozwiązanie problemów w relacjach oraz złagodzi objawy (lub usunie całkowicie) wiele zaburzeń lękowych, jak na przykład nerwice. Na terapię psychodynamiczną często zgłaszają się także osoby, które cierpią na zaburzenia seksualne – na przykład wstydliwe parafilie. Decydując się na tę terapię, trzeba mieć na uwadze, że trwa ona przez kilka lat – czynnikiem leczącym jest tutaj także więź z terapeutą, której nie da się przecież rozwinąć z dnia na dzień.
Dla wielu osób po skrajnie trudnych przeżyciach gabinet terapeuty pracującego w nurcie psychodynamicznym jawi się nierzadko jako bezpieczna przystań. Mędrcy mawiają wprawdzie, że liczą się nie słowa, lecz czyny – wypowiedzenie pewnych słów bywa jednak czynem (a nawet wyczynem), który może uwolnić nas od bezmiaru cierpienia.